Ku Europie! Razem! Razem!

Czy będzie Uniwersytet Polsko-Ukraiński?

Z doktorem włodzimierzem Osadczym, Kanclerzem Europejskiego Kolegium polskich i ukraińskich uniwersytetów w Lublinie, rozmawia Konstanty Czawaga

-Panie Kanclerzu, w jakim celu powołano Kolegium?

-Zacznę od tego, że obecnie świat, po destabilizacji i rozpadzie układu dwubiegunowego, odbudowuje się na nowo. Powstają nowe układy geopolityczne, nowe grupy państw etc. Jedną z idei, która istnieje od dawna i ma wielu autorów o dużym autorytecie, jest idea Europy środkowo-Wschodniej. Czyli państwa, które leżą, powiedzmy, między Rosją a Niemcami, powinny się jednoczyć, ponieważ mają wspólne doświadczenie historyczne, a także wiele je zbliża w mentalności, mają cechy wspólne. Otóż, idea Europy środkowo-Wschodniej była obecna od dawna, była alternatywą do hegemonii rosyjskiej na Wschodzie i do tego, co się dzieje na zachodzie Europy. Wiemy, że Zachód Europy buduje demokrację na swój wzór, który w wielu aspektach odbiega od naszych ustaleń, naszych przyzwyczajeń. Jeszcze w czasach dyktatury komunistycznej, gdy na Zachodzie mogły się rozwijać ośrodki wolnej myśli, najlepsi przedstawiciele emigracji ukraińskiej i polskiej skupiali się wokół środowiska pisma „Kultura”, którego redaktorem był legendarny Jerzy Giedroyć. Obecnie nazywamy go architektem nowej polityki wschodniej Polski, dotyczącej państw, które powstały za granicą wschodnią Polski. W tych poglądach Giedroycia miejsce najważniejsze zajmowały stosunki między Polską a Ukrainą. Idee; które popularyzował Giedroyć, były też bliskie siłom demokratycznym, ukraińskim siłom emigracyjnym, które na przykład, reprezentuje profesor Bogdan Osadczuk, bliski współpracownik i autor „Kultury”, który myśli tak samo, jak Giedroyć. W Polsce dyrektor Instytutu Europy środkowej i Wschodniej, profesor Jerzy Kłoczkowski, również należy do grona osób, popularyzujących tę ideę. Badania na poziomie naukowym pozwalają przenieść doświadczenia również na poziom polityczny. Otóż, w środowisku tych osób, których sercu była bliska idea Europy środkowo-Wschodniej, zrodziła się idea powołania uczelni wyższej na pograniczu ukraińsko-polskim – Uniwersytetu Polsko-Ukraińskiego. Jednak, trzeba było zacząć od pierwszych małych kroków, by zrealizować tę ideę.

W roku 2000 prezydenci dwu państw – Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski – podpisali umowę o tym, że w Rzeczypospolitej Polskiej, w Lublinie, zostanie powołane Europejskie Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów. Idę tę poparły wiodące uczelnie Polski i Ukrainy, zwłaszcza Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej i Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II w Lublinie, a ze strony ukraińskiej – Lwowski Uniwersytet Narodowy im. Iwana Franki, Kijowski Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki oraz Uniwersytet Narodowy „Akademia Kijowo-Mohylańska”: Te pięć uczelni przez swój autorytet poparły ideę prezydentów Polski i Ukrainy i w ten sposób powstało nasze Kolegium.

Naszym zadaniem jest kształtowanie elit w duchu pojednania i braterstwa

 

-Wiadomo, że zostało powołane dla odbywania w nim studiów podyplomowych?

-Miałby być Uniwersytet Polsko-Ukraiński w pełnym wymiarze naukowo-dydaktycznym: licencjat, studia magisterskie i doktoranckie, tj. studia miałyby przebiegać na trzech poziomach. Przed nami – zadanie kształtowania elit Polski i Ukrainy w tym duchu, o jakim mówiłem: pojednania, braterstwa, przywiązania do pozytywnej, wielkiej tysiącletniej tradycji współistnienia Polski i Ukrainy, innych państw, które wynikły na wspomnianym obszarze. Podjęto decyzję o tym, by przyjmować na studia naukowców, którzy się już ukształtowali po ukończeniu uniwersytetów, – aby oni przygotowywali w Lublinie rozprawy doktorskie.

-Jakie wymagania są stawiane osobom, chcącym pisać w Polsce rozprawy doktorskie oraz jakie są warunki pracy Kolegium?

-Uważam, że Europejskie Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów – to klub wedle zainteresowań i dla osób wybranych. Przyjmujemy, przede wszystkim, te osoby, które poprzez swoje doświadczenie naukowe, poprzez swoje zainteresowania potwierdzają przywiązanie do idei, do służenia której zostało powołane Kolegium. To po pierwsze. Oczywiście, nie chcemy współpracować z ludźmi, którzy mają jakieś uprzedzenia nacjonalistyczne czy uprzedzenia ideologii totalitarnych, które siebie zdyskredytowały, a jednak pokazują, że mają miejsce, że są żywotne w niektórych środowiskach. Po drugie, kandydaci powinni spełnić pewne wymogi formalne, stojące przed doktorantami, studiującymi w Polsce.

Należy powiedzieć, iż na razie Kolegium nie ma statusu osobowości prawnej. Wszyscy nasi doktoranci, którzy studiują w ramach Kolegium, są doktorantami na dwu uczelniach lubelskich – na KUL lub na UMCS. Mamy swoje pomieszczenia, które wynajmujemy. Są tam biuro, księgowość, wydział ds. studiów, centrum komputerowe oraz informacyjne, sala konferencyjna, na której zbierają się nasi doktoranci. Jednak, wszystkie swe zadania, związane ze studiami doktoranckimi, słuchacze Kolegium wykonują na jednej ze wspomnianych uczelni. Są to studia stacjonarne. Z drugiej strony, nasi słuchacze mają zobowiązania wobec Kolegium i, oczywiście, wykonują pewne zadania. W ramach Kolegium organizujemy spotkania integracyjne, które można nazwać Wykładami Europejskimi, na które zapraszamy wybitnych naukowców z Polski, Ukrainy, Europy Zachodniej, USA – twórców idei współżycia demokratycznego narodów, twórców idei Europy środkowo-Wschodniej. Poza tym, każdy z naszych słuchaczy ma obowiązek uczenia się języka i poznawania kultury kraju sąsiedniego. Wszyscy Polacy, studiujący w ramach Kolegium, uczą się języka ukraińskiego, poznają kulturę Ukrainy oraz jej historię. Tak samo, wszyscy Ukraińcy uczą się języka polskiego, a także poznają kulturę i historię Polski. Obecnie mamy 107 doktorantów, spośród których 80 – to obywatele Ukrainy, mamy też kilku Białorusinów, pozostali – to obywatele Polski. Proporcja 80:20 na korzyść Ukraińców.

Zgłaszają się do nas przedstawiciele nauk humanistycznych i społecznych

-Jaka jest tematyka badań naukowych doktorantów?

-Osoby, które chcą studiować w Kolegium, muszą być, jak już powiedziałem, początkującymi naukowcami, którzy mają pewne plany i pragną je realizować. Przede wszystkim, my przygotowujemy elity, które w przeszłości będą budowały wspólną przestrzeń cywilizacyjną w granicach Unii Europejskiej. Wartości ogólnoeuropejskie są dla nas najważniejszymi priorytetami, ponieważ widzimy Ukrainę w gronie krajów europejskich. Zgłaszają się do nas przeważnie przedstawiciele nauk humanistycznych i społecznych: historycy, językoznawcy, literaturoznawcy, politolodzy, socjolodzy, psycholodzy, prawnicy... Zostało już obronionych ponad 70 prac naukowych. To dużo czy mało? – Uważam, iż jest to ważne osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że każdego roku walczymy z ogromnymi problemami, które wynikają, przede wszystkim, dlatego, że nie został ustalony status prawny i nie została rozwiązana kwestia finansowania Kolegium. Została podpisana wspólna Deklaracja Prezydentów Polski i Ukrainy, którzy poprzez swój autorytet potwierdzili, że ta idea leży w polu zainteresowań obu państw, obojga narodów. Następnym krokiem miało się stać poszukiwanie rozwiązania prawnego tej kwestii. Jednak, w praktyce wygląda to tak, że w ciągu siedmiu minionych lat tę inicjatywę wspiera tylko i wyłącznie budżet państwa polskiego. Każdy z naszych doktorantów ma możliwość bezpłatnego studiowania na uczelniach polskich. Myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż jest to bardzo drogi interes. Każdy z naszych doktorantów otrzymuje stypendium – nie wiem, dużo czy mało – w wysokości prawie 400 dolarów amerykańskich. Otóż, wszystkie zobowiązania, które zostały wzięte na siebie przez oba państwa, na razie wykonuje tylko państwo polskie. Raz jeszcze podkreślę, iż przeważająca ilość doktorantów – to Ukraińcy, przeważająca ilość tych, którzy obronili rozprawy, powróciła na Ukrainę i realizuje wiedzę, zdobytą w Polsce. Otrzymujemy dobre opinie o tych specjalistach.

-Czy wiele osób z Ukrainy pragnie zostać doktorantami Kolegium?

-Uczestniczyłem w dwu naborach, ponieważ dopiero od roku 2006 pełnię obowiązki Kanclerza Kolegium. Po tym, jak odpadają kandydaci, których dokumenty nie zostały odpowiednio przygotowane, pozostaje 4-5 kandydatów na jedno miejsce. W Polsce doktorant nie jest zbytnio „uwiązany” do tematu pracy naukowej, zatwierdzonego na początku. W Polsce sprawy z napisaniem i przygotowaniem do obrony pracy przebiegają w sposób inny, niż na Ukrainie, można elastyczniej podejść do wykonania i traktowania tematu. Mniej biurokracji. Na Ukrainie doktorant jest bardzo „uwiązany” do tematu, który został zatwierdzony na początku studiów doktoranckich, co, moim zdaniem, nie jest słuszne. W trakcie badań, pracy nad dokumentami mogą się pojawić nowe podejścia. Dlatego w Polsce doktorant ma ogólny projekt badawczy, który na ostatnim etapie przybiera kształtów konkretnej pracy. Brak takiego pojęcia, jak wydania Najwyższej Komisji Akredytacyjnej lub nie tej komisji. obroniłem doktorat w 1998 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pisałem o stosunkach Kościoła greckokatolickiego i rzymskokatolickiego w Galicji w XIX wieku. Byłem jednym z pierwszych, którzy pochodzili z obecnej Ukrainy i bronili się w Polsce.

-Z jakich terenów Ukrainy macie najwięcej doktorantów?

-Najpierw było najwięcej z Ukrainy Zachodniej, bo tu najłatwiej docierała informacja. Zwracamy szczególną uwagę na tereny wschodnie i południowe Ukrainy. Dla przykładu, aktualnie mamy bardzo interesujących doktorantów z Berdiańska, Chersonia, innych miast, z Krymu. Będziemy szli nadal w tym kierunku, aby tę ideę, którą propagujemy, donieść do jak najdalszych, jak najgłębszych zakątków Ukrainy. Chcemy, aby i na wschodzie, i na południu, i na północy Ukrainy udało się nam znaleźć partnerów wśród słuchaczy-doktorantów i uczelni wyższych, uniwersytetów. Wracając na Ukrainę, nasi absolwenci zajmują różne stanowiska: pracują w strukturach Rady Najwyższej Ukrainy, na 5 kanale telewizji, w strukturach biznesowych. Jedna z absolwentek otrzymała Nagrodę im. Jerzego Giedroycia, przyznawaną przez Ambasadę Polski na Ukrainie. Nasi absolwenci – to przeważnie bardzo dobrze przygotowani specjaliści, ludzie, którzy są szczerze oddani idei, która ich przyprowadziła do Lublina. Dobrze i godnie pełnią swą misję.

Temat, narzucony z góry, nie jest dobrym rozwiązaniem

-Pan pozostał i pracuje w Lublinie, kontynuuje badania naukowe. Tematyka badań Pana Doktora jest bardzo obszerna – otwiera Pan mało znane karty życia religijnego i kulturalnego sąsiednich narodów na pograniczu ukraińsko-polskim.

-Moje zainteresowania wychodzą jak gdyby „od środka”. Kiedy przyjechałem do Polski, to mój promotor powiedział, abym robił to, co mi leży na sercu, ponieważ wymuszony, narzucony z góry temat nie jest dobrym rozwiązaniem. Tak właśnie robiłem. Moja aktualna praca w Kolegium jest kontynuacją moich zainteresowań naukowych, być może – ich realizacją na innym poziomie. Staram się w swych badaniach, pracach naukowych ocalić od zapomnienia rzeczy, które stanowiły zwykłą codzienność jakieś 60 lat temu, przed nadejściem tych kataklizmów, gdy mowa o Galicji, czy kilkaset lat temu, gdy mowa o dalszych terenach Ukrainy. Staram się ocalić to, co zostało zapomniane, a obecnie jakby zostało zatuszowane przez te hałaśliwe, krzykliwe tematy, wydarzenia, które miały miejsce, ale, powiedzmy, nie kształtowały tysiącletniej historii współżycia narodów polskiego i ukraińskiego, a także innych narodów, które mieszkały na tych ziemiach. Należy ocalać od zapomnienia to dziedzictwo wielokulturowe, wieloetniczne, wielojęzyczne, wielowyznaniowe, które jest obecnie tak potrzebne, w czasie, gdy coraz bardziej przywiązujemy uwagę do tolerancji i otwartości na innych. To, co zaraz się robi z wielkimi trudami i z wielkimi błędami, na Zachodzie Europy było realizowane w ciągu setek lat. Były też dobre przykłady na Wschodzie Europy, a zwłaszcza Lwowa, który, jak mówiono niegdyś, był miastem czworga narodów, gdzie każdy mógł odnaleźć siebie i miał możliwość samorealizacji, zachowując swe wartości narodowe i szanując tradycje swego miasta. Teraz coraz częściej pojawiają się tematy, które się starają podkreślić wyjątkowość tegoż Lwowa – miasta ukraińskiego, polskiego czy austriackiego. Mniej uwagi zwraca się na to, że Lwów, jak i te ziemie, był miastem wszystkich, a każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie. Pamiętamy, że dobrą tradycją ziem Galicji, ale nie tylko, było to, iż w święta Kościoła Wschodniego, na Jordan z cerkwi i kościoła wszyscy szli wspólnie, w jednej procesji, by obchodzić tę uroczystość. Gdy był odpust w kościele, to tak samo przychodziła procesja z cerkwi, aby świętować wspólnie. Razem szli kupować do żydów. Ormianie również dodawali do tej bogatej palety barw swą kulturę. Więc, myślę, że przypominanie tej przeszłości jest czymś bardzo ważnym – nie tylko z naukowego punktu widzenia, ale też jest pewnym przykładem na przyszłość.

-W jakim stopniu różne siły polityczne na Ukrainie i w Polsce wpływają na odzwierciedlanie tzw. “białych plam” w historii stosunków ukraińsko-polskich?

-Tak naprawdę, owych „białych plam”, które obecnie wyszły na powierzchnię, niedomówień, nierozwiązanych spraw jest, bądźmy szczerzy, niewiele, jeśli chodzi o rozwiązania w tym duchu, o którym mówiłem. W duchu wspólnego dobra, wspólnej historii, przywiązania do wspólnych wartości. Wychodząc z tego podstawowego stanowiska, powinniśmy oceniać też inne ideologie, które przyszły na te ziemie. Ideologie wyłączności – czy to społecznej, czy to narodowej. Ideologie, które usprawiedliwiały zbrodnie, jeśli tego wymagały jakieś wyższe idee. Otóż, po prostu mi się zdaje, że, pamiętając o wspólnej przeszłości, patrząc we wspólną przyszłość, musimy ocenić to, co było niedawno.

Najważniejszy jest fundament wartości podstawowych

-Nad czym Pan aktualnie pracuje?

-Zbieram materiał o historii najnowszej Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego na Ukrainie w okresie władzy komunistycznej. Te aspekty nie są dobrze naświetlane we współczesnych badaniach, zwłaszcza aspekt współpracy katolików obu obrządków w okresie prześladowań. Gdy były zagrożone podstawowe wartości, nie bardzo zwracano uwagę na to, kto jakiej jest narodowości czy obrządku. Ludziom to nie przeszkadzało. Najważniejszy był fundament wartości podstawowych, a wszystko inne pozostawało na drugim planie, nawet wyglądało sympatycznie na tle sprzeciwu ideologicznego.

-Z jakimi instytucjami naukowymi łatwiej się pracuje w trakcie przygotowania konferencji naukowych?

-Nie dokonywałbym podziału geograficznego. Najważniejsze – to znalezienie odpowiedniego partnera. Ludzie wrażliwi są w każdym środowisku. Ludzie, otwarci na współpracę, myślący mniej więcej tymi samymi kategoriami, co ja, też są w każdym środowisku. Może w każdym środowisku są oni nie aż tak wpływowi. Może to pokutują stereotypy przeszłości, i ludzie, którzy wyznają te stereotypy, są zaraz tymi, którzy kształtują politykę. Jednak, myślę, że jest to sprawa nieodległej przyszłości, kiedy spojrzenie na historię, na przyszłość, odwołującą się do pozytywnych doświadczeń, do wartości ogólnoeuropejskich, demokratycznych, czy, jak ktoś woli, chrześcijańskich, będzie dominowało, zaś nadmierna ideologizacja odejdzie w niebyt.

Państwo ukraińskie nie wspiera działalności Kolegium

-Jak Pan postrzega wyjście z sytuacji, w jakiej się znalazło Kolegium?

-Problemem numer jeden, bardzo bolącym, jest to, że państwo ukraińskie, nie bacząc na to, iż w osobie prezydenta i wiodących uczelni ukraińskich poparło ideę Kolegium, nie wspiera jego działalności. Nie ma współfinansowania Kolegium, brak tego, o czym tyle się mówiło i co w tej sytuacji byłoby uczciwe. Zwracałem się do ważnych osób w różnych ministerstwach, kancelarii i sekretariacie Prezydenta i do Wiktora Juszczenki, mówiąc im o tych bolących sprawach osobiście. Mówiłem o tym, że konieczne jest, by Ukraina włączyła się w ten projekt, przecież, jak pokazuje doświadczenie, projekt ten pracuje w znacznej mierze na Ukrainę i dla Ukrainy. Mówi się o tym, że obecnie nie można znaleźć formuły prawnej, dzięki której można byłoby przekazywać środki finansowe z budżetu za granicę. To było wiadomo od początku, natomiast zwracałem się z prośbami o to, by szukać takiej możliwości. Nie wiem, czy ktokolwiek z osób odpowiedzialnych poruszał tę sprawę na poziomie komisji budżetowej czy na poziomie Ministerstwa Edukacji Narodowej Ukrainy. Nie słyszałem o takiej inicjatywie. Wiem, że ciężko będzie to rozwiązać, zwłaszcza, obserwując sytuację polityczną, podział Ukrainy na dwie części, ponieważ jedna z nich przynajmniej deklaruje, że nas popiera. Ciężko będzie zrealizować politykę budżetową.

Uniwersytety-założyciele również nie okazują wielkiego zainteresowania

-Czy są przykłady realizacji podobnych projektów w innych państwach?

-Istnieją uniwersytety, działające na zasadzie transgranicznej. Tam jest większe zaangażowanie samych uniwersytetów oraz aktywniej się szuka niepaństwowych źródeł finansowania. Wiemy, że Unia Europejska jak najbardziej popiera tę współpracę transgraniczną. To jedna strona medalu. Druga strona medalu – to współpraca strategiczna i ja stale podkreślam, iż idea Kolegium uniwersytetu ukraińsko-polskiego powinna się mieścić w spektrum zainteresowań strategicznych państwa. Wiemy, że obecnie środowisko, związane z Prezydentem Ukrainy, bardzo podkreśla wybór europejski, integrację euroatlantycką, pragnienie wejścia do Unii Europejskiej etc. Ma miejsce propaganda tych idei, ponieważ postsowieckie społeczeństwo ukraińskie nie jest gotowe do tego, by je odbierać pozytywnie. Nasi doktoranci poparli na Majdanie „rewolucję pomarańczową”, stał tam namiot z napisem „Lublin”, gdzie byli nasi ludzie, Polacy i Ukraińcy. Wszyscy, niezależnie od narodowości i środowiska, z którego pochodzą, stanęli w obronie tych wartości. Moim zdaniem, było to poważnym egzaminem dla Kolegium. Inną sprawą, budzącą smutek, jest to, że uniwersytety-założyciele również nie okazują wielkiego zainteresowania. Zwracaliśmy się do rektorów, aby rozeznać inne możliwości, które świadczyłyby o tym, iż Ukraina jest obecna w tym projekcie. Na przykład, chodziłoby o to, by się wspólnie starać o dofinansowanie studentów ukraińskich, o powołanie organizacji społecznej – Fundacji wspierania Kolegium, o przyznawanie studentom stypendiów imiennych. Można szukać, przecież świat jest dziś wielowymiarowy, pluralistyczny. Nie można się poddawać jakimś trudnościom. Bardzo mnie zasmuca to, iż od chwili, gdy zostałem kanclerzem, nie zaobserwowałem żadnych pragnień poszukiwań oraz inicjatyw ze strony ukraińskiej. Niektóre inicjatywy, z którymi wychodziliśmy i które na początku niby to miały poparcie ze strony uniwersytetów ukraińskich, nie zostały zrealizowane z tego powodu, że nasi partnerzy nie dotrzymali słowa. Wobec tego, liczę na to, że może polskie środowisko uniwersytetów, które są zainteresowane wspieraniem Kolegium, będzie się szerzyło. Może dołączą do tego bardziej odpowiedzialne uczelnie, które będą działały w imię współpracy polsko-ukraińskiej w sposób bardziej konstruktywny i bardziej ukierunkowany.

To, co realizujemy, nie ma precedensu

Jest kilka dróg wypracowania osobowości prawnej dla naszego Kolegium. Muszę zaznaczyć, iż sprawa, realizowana przez nas, jest bez precedensu. W Polsce i na Ukrainie brak precedensu, by powołać uniwersytet międzypaństwowy, w pełnym słowa znaczeniu. Muszę zaznaczyć, że w Polsce każdy uniwersytet jest związany z konkretnymi wymogami, bardzo wyrazistymi, wyznaczonymi przez ustawodawstwo. Aby stworzyć w Polsce uniwersytet, należy spełnić szereg bardzo ważnych wymogów, związanych z kadrami profesorskimi etc. Otóż, powołanie uniwersytetu jest możliwe w oparciu o prawo międzynarodowe. Oczekujemy powołania polsko-ukraińskiego uniwersytetu międzynarodowego. Pierwszym krokiem, który przewidujemy na tej drodze, jest to, aby ze strony polskiej i ukraińskiej wyłonić wiodące uniwersytety, które zajęłyby się sprawą Kolegium. Zgody takiej udzielił już Uniwersytet „Akademia Kijowo-Mohylańska”, którego kierownictwo jest gotowe do takiej współpracy i pełnienia tak ważnej misji. Nie będzie problemów z jedną z uczelni polskich w Lublinie. Otóż, te dwie uczelnie miałyby zawrzeć między sobą umowę, która przewidywałaby odpowiednie zobowiązania i prawa każdej ze stron. Później umowa zostałaby poszerzona o inne uniwersytety, które są współzałożycielami. Następnym krokiem byłoby podpisanie między Ministerstwem Oświaty Ukrainy i Ministerstwem Edukacji Narodowej RP porozumienia, które później byłoby podstawą do istnienia, finansowania oraz innych stron działalności Kolegium, w przyszłości – Uniwersytetu. Moglibyśmy rozbudowywać strukturę uniwersytetu polsko-ukraińskiego od studiów licencjackich poprzez magisterskie do doktoranckich. To jest jedna możliwość. Niestety, jak już mówiłem, jest dość dramatyczna sytuacja, związana z milczeniem Ukrainy, brakiem zainteresowania struktur, które powinny by nas wspierać w realizacji wspomnianej inicjatywy. Coraz częściej jest mowa o innej wersji – o utworzeniu takiego uniwersytetu w oparciu o prawo wyłącznie polskie, ponieważ nie możemy istnieć w próżni prawnej, być w zawieszeniu. Przygotowaliśmy wszystkie dokumenty dla Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o powołanie Akademii Polsko-Ukraińskiej w oparciu o ustawodawstwo polskie. Mamy, więc, dwa wyjścia, dwie wersje działań. Pierwsza – w jej duchu i formie – w zupełności odpowiadałaby naszym dążeniom. Druga byłaby wymuszonym krokiem, wyjściem z istniejącej sytuacji.

-Jakie wymogi należy spełnić, by zostać doktorantem Kolegium?

- Wszystkim zainteresowanym współpracą z Kolegium czy zostaniem doktorantem Kolegium, mogę poradzić, by weszli na stronę internetową www.ekpu.lublin.pl. Na początku kwietnia zamieszczamy tam informacje o rekrutacji. Z tego powodu, że nie mamy pewnego finansowania, każdego roku, wobec Ministerstwa Edukacji Narodowej RP, musimy uzasadniać potrzebę swego istnienia. Każdego roku staramy się o nowe dotacje, otóż w kwietniu sytuacja się wyjaśni. Na stronie internetowej są umieszczane wymogi i kryteria, wszystko jest rozpisane, więc należy składać dokumenty w podanych terminach.




Wróć do strony głównej