Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje DUSZKI.PL a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-) Dzisiaj jest: 2024-11-21 07:35:18 Aktualizacja dnia: 2024-10-27 09:32:05 |
|
|
Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-) |
Strona główna | Teksty i inne | Intencje | Dla Gości | Dla Duszków | Poczta Duszków | Kontakt i Info |
Modlitewnik | Archiwum | Dodaj intencję | Galeria i eKartki | O Duszkach | Forum | Księga Gości |
Wy
jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła! Wy jesteście moją nadzieją! Jan Paweł II |
W ramach duchowego przygotowania się do Beatyfikacji Sługi Bożego Jana Pawła II pragniemy przez dziewięć dni ( od 22 kwietnia) gromadzić się wspólnie na modlitwie w Godzinie Miłosierdzia. Ku przypomnieniu, Godzina Miłosierdzia jest jedną z form kultu Miłosierdzia Bożego, przeżywana w chwili konania Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Sam Zbawiciel objawiając się św. s. Faustynie prosił o tę modlitwę o godzinie trzeciej po południu i związał z nią obietnicę wszelkich łask, jeśli ta modlitwa będzie ufna i połączona z uczynkami miłosierdzia względem bliźnich. Pan Jezus mówił do św. s. Faustyny: O trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek; w tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją. (Dzienniczek, 1320)
Tematy poszczególnych dziewięciu Godzin Miłosierdzia zostały zaczerpnięte z Nowenny do Bożego Miłosierdzia, którą św. Siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku. Pan Jezus polecił odprawiać tę modlitwę przed Świętem Miłosierdzia: Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. (Dzienniczek, 1209)
NOWENNA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO - kliknij
Jan Paweł II wiedział, że „czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym”. Za Jego świętym przykładem prosimy Cię, Chryste o łaskę nieba dla naszego ukochanego Ojca Świętego, dla naszego Wielkiego Rodaka, Wielkiego i Wiernego Przyjaciela, dla naszego Brata w wierze, który przed nami podążył do wieczności. Wprowadź Go w poczet świętych i wybranych, którzy przykładem swojego życia wiodą nas do Domu Ojca.
Ojciec Święty prosił nas, abyśmy nie zapominali o Nim w modlitwie za życia i po śmierci, gdziekolwiek będziemy. Teraz jest już w ramionach Ojca. Miłosierny Chrystus przytulił Go do swego serca i obdarzył pokojem. Jezu, ufamy Tobie i prosimy: obdarz Go szczęściem wiecznym i radością w niebie.
BARKA - wykonanie Duszyczka Migaweczka
Jan Paweł II w moim życiu
Aby znaleźć źródło,
musisz iść do góry – pod prąd.
Karol Wojtyła
Gdy Karol Wojtyła
został Papieżem
Janem Pawłem II, miałam 5 lat. Moja rodzina była ateistyczna, a
dorastałam w Związku Sowieckim, gdzie religia była „opium dla
ludu”, a słowo Bóg pisano małą literą. Niewiele o Nim
słyszałam, a raczej może nie mogłam sobie uświadomić, co mówią o
Nim media. Zdaję sobie jednak sprawę, że wybór Polaka na Stolicę
Piotrową był dla Sowietów szokiem.
Więcej o Janie Pawle
II
usłyszałam, gdy Ali Agca dokonał zamachu na Ojca Świętego – 13
maja 1981 r. Kończyłam klasę pierwszą szkoły podstawowej, rozumiałam
coraz więcej, było mi zwyczajnie żal Tej Osoby. Nie wiedziałam
wówczas, że za 9 lat (kształciłam się w systemie
dziesięcioletnim) przyjadę na studia na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim, z którym On był mocno związany – i wtedy, gdy
był profesorem, i wówczas, gdy został Papieżem.
Pamiętam doskonale
pomnik,
stojący na dziedzińcu KUL. Uwieczniono na nim moment, gdy Ojciec Święty
udziela papieskiego błogosławieństwa Prymasowi Tysiąclecia –
Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu – nie pozwalając mu uklęknąć
przed Papieżem. Spotykają się Mistrz i Uczeń – Prymas i Mąż Stanu
oraz wcześniejszy Arcybiskup Krakowa. Żaden z Nich nie wie, co Ich
czeka, ale jeden i drugi są świadomi woli Bożej. Spełniają się słowa
Juliusza Słowackiego:
Pośród niesnasków
Pan Bóg uderza w ogromny dzwon –
Dla słowiańskiego
oto papieża otwarty tron…
Pomnik ten jest
wizytówką
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, noszącego obecnie patronat Jana
Pawła II. Ponieważ niegdyś naprzeciw pomnika mieściła się uczelniana
stołówka, studenci dowcipkowali, mówiąc, że Prymas
mówi do Papieża: „Karolu, nie wchodź, tam znowu mielone
dają…” I nawet teraz, gdy myślę: „KUL” –
widzę ten pomnik.
Oczywiście, będąc
studentką
poznawałam dzieła Papieża – teologa, filozofa, poety i
dramatopisarza. Pisał mądrze i pięknie. Niewielu lubi „Przed
sklepem jubilera”, ale dla mnie to jedno z ulubionych dzieł
Papieża i drogowskaz w małżeństwie…
Jako studentka I
roku pojechałam
na spotkanie z Ojcem Świętym w Radomiu. Żałuję, że nie pamiętam
szczegółów, ale te godziny na lotnisku zapamiętam na całe
życie. Chwil, spędzonych z Nim – nawet w odległości
kilkudziesięciu kilometrów od Niego – się nie
zapomina… To samo czułam w Krakowie, będąc zaproszona przez
zaprzyjaźnione józefitki na kanonizację Królowej Jadwigi.
Wielka radość, szczęście, bycie z Nim – w otoczeniu jego
słów, uśmiechów, charyzmy.
Po studiach
pracowałam w
dwutygodniku „Gazeta Lwowska”, w 2000 roku zostałam
redaktorem naczelnym pisma. Po pewnym czasie przyszła informacja, że w
czerwcu 2001 r. Ojciec Święty będzie w Kijowie i we… Lwowie! W
środowisku dziennikarskim Lwowa – wielkie poruszenie. Na Akademii
Teologicznej we Lwowie było Biuro Prasowe d.s. wizyty państwowej Ojca
Świętego na Ukrainie. Otrzymywaliśmy tam na bieżąco wszelkie
informacje, muszę przyznać, że od strony „dziennikarskiej”
nie było się do czego przyczepić. Po prostu – na poziomie!
Wiadomo było, że
wizyta odbędzie
się w dniach 25-27 czerwca 2001 roku. Przygotowywali się nie tylko
dziennikarze, ale chyba przede wszystkim – władze duchowne
Archidiecezji Lwowskiej obu obrządków wraz z Nuncjaturą
Apostolską.
25 czerwca, pierwszy
dzień wizyty
– Kijów i Lwów. Ludzie zaczęli się gromadzić na
trasie przejazdu papa mobile, gdy tylko wiadomo było, że Papież
poleciał na Ukrainę, do Kijowa. Stałam z mamą w samym centrum Lwowa
– przy pomniku Adama Mickiewicza. Przypuszczano, że pojedzie do
Archikatedry, która jest tuż obok. Na trasie przejazdu papa
mobile obowiązywał zakaz wychylania się z okien, więc ci, którzy
wyjść nie mogli –„przykleili się” do szyb, a ci,
którzy mogli – oblegli wszystkie chodniki i uliczki na
trasie przejazdu. Po jakimś czasie – gdy jeszcze był daleko od
tego miejsca, w którym stałam – zaczęły być słyszalne
gromkie brawa i okrzyki: „Niech żyje Papież” i „Chaj
żywe Papa” – po polsku i po ukraińsku. Papa mobil zbliżył
się do nas, widziałam Go kilkadziesiąt metrów od siebie, to był
moment, ale utkwił we mnie na zawsze…
Do Archikatedry
Łacińskiej
wszyscy chętni, oczywiście, nie mogli wejść. Ojciec Święty modlił się
tam chwilę, po czym udekorował cudowny Obraz Matki Bożej Łaskawej
(przed obrazem tym składał śluby król Jan Kazimierz Waza)
koronami papieskimi. Obecnie każdy, przybywający do Archikatedry
Lwowskiej może zobaczyć tablicę z wizerunkiem Papieża i tekstem w
języku łacińskim, polskim i ukraińskim: „Ojciec Święty Jan Paweł
II nawiedził tę przesławną Bazylikę Metropolitalną w dniu 25 czerwca
2001 roku”.
Drogi Czytelniku,
zdziwisz się
chyba, ale we Lwowie nie „dreptałam za Papieżem”. Ponad
zwykłą ciekawość był obowiązek dziennikarski – widziałam, że
należy dokładnie oddać wszystkie szczegóły. Na dni wizyty
„wyłączyłam się”, „okupując” odbiornik radiowy
i telewizor. Robiłam nagrania przemówień, które potem
spisywałam – nie było jeszcze dyktafonów cyfrowych.
Przyznam tylko, że powstał piękny numer „Gazety Lwowskiej”,
z czego jestem dumna Nakład wyczerpał się bardzo szybko…
Nabożeństwa z
udziałem Ojca
Świętego odbywały się na hipodromie we Lwowie. 26 czerwca papież
beatyfikował Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego, Metropolitę
Lwowskiego obrządku łacińskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego –
założyciela Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa,
którego nazywano „księdzem dziadów i ojcem
ubogich”. Obecnie obaj są już świętymi Kościoła –
kanonizował ich papież Benedykt XVI. 27 czerwca 2001 r. odbyła się
beatyfikacja Sług Bożych z Kościoła greckokatolickiego. Potem było
pożegnanie i łzy… Powiedział: „Do zobaczenia,
Ukraino…” Było to, jak się okazało po latach –
„żegnaj”…
Teraz na Ukrainie
dzieła papieża
są już dostępne w języku ukraińskim – ukazały się poezje oraz
wersja ukraińska książki „Przekroczyć próg nadziei”,
a także wiele innych.
Po wizycie we Lwowie
Jan Paweł II
nadal był obecny w moim życiu. Gdy miałam już dostęp do Internetu,
można było czytać o Nim więcej. Redakcja Ukraińska „Radia
Watykańskiego” i ProgramI Telewizji Ukraińskiej organizowały
transmisje Mszy św. i błogosławieństwa „Urbi et Orbi” w
dzień Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Mogłam słyszeć Jego
słowa… Z czasem coraz częściej mówiło się o tym, że
Papież niedomaga, ma coraz mniej sił… Wreszcie nadeszła
Wielkanoc 2005 roku. Cały świat zobaczył, że jest źle, bardzo
źle… Do Watykanu pojechał Kardynał Marian Jaworski, Metropolita
Lwowski. To właśnie Papież udzielił mu tej nominacji, prywatnie
przyjaźnili się. Kardynał udzielił Ojcu Świętemu Sakramentu Ostatniego
Namaszczenia…
Potem była Niedziela
Miłosierdzia
Bożego AD 2005 i czuwanie na Placu św. Piotra. Wszystkie telewizje
świata – w tym ukraińska – pokazały ten moment, gdy
ogłoszono, że Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do Domu Ojca.
Zamiast łez – wielkie brawa… Niespotykane…
Potem był pogrzeb
Ojca
Świętego… Tłumy ludzi, mnóstwo transparentów
– SANTO SUBITO – „Święty natychmiast”. I ten
wiatr, znak obecności Ducha Świętego, i Ewangeliarz na trumnie. Kartki
się przewracały, aż Ewangeliarz się zamknął… Wykonało się…
Spełniła się Jego
misja na Ziemi
– ale nadal jest wśród nas. Nadal są z nami Jego
nauczanie, Jego dzieła, Jego słowa, uśmiechy, radość… Była
wielka pustka – jest wielka nadzieja. Niedługo Ojciec Święty Jan
Paweł II zostanie włączony w poczet błogosławionych i wyniesiony na
ołtarze. Ufam, że niebawem nadejdzie dzień, kiedy można Go będzie czcić
w całym Kościele…
Mówiłeś, Ojcze
„Wypłyń na głębię!”
Nie lękajcie się!”
Ufamy Ci, Sterniku,
wiemy, że burze nas
nie złamią
ani wichury nie
zniszczą –
Jesteś u Ojca
i jak Ojciec
trzymasz za rękę.
Zamiast krzyków
tłumów
słyszysz trzepot
skrzydeł anielskich
masz TAM więcej czasu
na pisanie wierszy i
książek…
Wlewaj w nas stałą
wiarę
w niezawodność
Nadziei
i siłę Miłości
Prowadź gdy upadamy,
wstawiaj się za
cierpiącymi, głodującymi,
poniżanymi, słabymi
i umierającymi
Wiele zdziałałeś TU
wiele możesz TAM
Byłeś, jesteś i
będziesz
Jesteśmy, pamiętamy,
czuwamy. Amen
„MY SIĘ JESZCZE JUTRO SPOTKAMY”
Nadszedł najpiękniejszy
dzień w moim życiu, kiedy na
moje 18 urodziny,
w 1996 roku dostałam
od moich kochanych
rodziców prezent, o którym zawsze marzyłam. Wyjazd do Rzymu! Moja
radość była
tak wielka, że nie mogłam wydusić ani jednego słowa. To tak, jakbym
dostała
bilet do Nieba! Łzy radości płynęły mi po policzkach i pytałam, czy to
jest
prawda? Pielgrzymka do tego pięknego miasta była zorganizowana z naszej
Parafii. Przewodnikami pielgrzymki byli, nasz ksiądz wikary Adam
Bieniek i ks.
Edward Mazgaj z
Bielska, który jechał z
nami służąc swoją pomocą.
Jechaliśmy autokarem, to
była podróż mojego
życia, która trwała dziesięć dni. Ze mną jechała moja Mama i ciocia
Danusia,
żeby pomóc mamie przy mnie.
Dla osoby niepełnosprawnej na wózku, dzięki pomocy bliskich i innych osób nagle wszystko to co jest nierealne, staje się możliwe, wystarczy tylko chcieć.
Po drodze do Rzymu
zwiedzaliśmy jeszcze różne
piękne miejsca, takie jak Wenecja,
Asyż,
Padwa, Monte Cassino, byłam także u
św.
Pawła za murami. Nawet katakumby stały się dla mnie do pokonana dzięki
księżom,
którzy mnie nosili na swoich plecach. Kiedy dojechaliśmy do Rzymu i
znalazłam
się na wielkim placu przed Bazylią Świętego Piotra moja radość była
jeszcze większa,
bo uświadomiłam sobie, że stoję przed oknem naszego Ojca Świętego Jana
Pawła II.
I tylko zerkałam wzrokiem w stronę okna, żyjąc nadzieją, że może
zobaczę białą
postać Ojca Św. Wszystko
było dla mnie
tak wielkie i potężne,
że moim małym
umysłem nie potrafiłam tego
wszystkiego ogarnąć i tylko dziękowałam w swoich myślach i w sercu Panu Bogu za to,
że dane mi jest być
na tym miejscu.
Jak
w każdą
środę na placu w Rzymie są spotkania z Ojcem Świętym,
który spotyka się
z wszystkimi wiernymi, kieruje do nich swoje słowo i udziela swojego
Błogosławieństwa! Nasza cała grupa miała szczęście być i uczestniczyć w
tym
spotkaniu.
Cały
plac był podzielony na sektory
gdzie stali wszyscy
wierni, a nasza grupa
była już prawie w
ostatnim sektorze, który był bardzo oddalony od ołtarza. Ja siedząc na
wózku
nie wiele mogłam zobaczyć bo byłam niżej, tylko czasami pomiędzy
osobami mój
wzrok mógł zobaczyć kawałek ołtarza gdzie miał być Ojciec Św. Mama
starała się
mnie tak ustawić, żebym trochę zobaczyła jak Ojciec Święty pojedzie po
placu
między sektorami, swoim samochodem papamobilem.
Trochę mi było żal, że jestem tak daleko od ołtarza i nie będę mogła Ojca Świętego zobaczyć z bliska, ale mimo tego cieszyłam się bardzo, że będę słyszała Jego głos na żywo, tu i teraz! Gdy tak siedziałam odmawiając sobie po ciuchu różaniec i czekając na spotkanie, nagle zobaczyłam kątem oka jak przy samym ołtarzu, z boku, układają się osoby na wózkach, jakaś pielgrzymka niepełnosprawnych. Odwracając się w stronę Mamy powiedziałam do Niej:
-
Popatrz Mamo, tam u góry przy ołtarzu,
ustawia się jakaś
pielgrzymka osób
niepełnosprawnych! Mama zerwała się szybko i zabierając ze sobą ciocię,
szybkim krokiem
poszły zobaczyć i
zapytać się, jak tam można się dostać, żeby być bliżej. A ja zostałam z
resztą
naszej grupy i czekałam cierpliwie aż wrócą!
Długo to trwało zanim
przyszły. Z daleka widziałam jak mama coś
zaczęła tłumaczyć i pytać się jednego gwardzisty o coś.
Później zaczęła
coś pokazywać
w stronę wielkiego placu.
Okazało się, że z powodu braku znajomości języka nie potrafiła wytłumaczyć, że ma osobę niepełnosprawną na wózku i spytać czy może z nią tu podjechać. Za chwilę zobaczyłam jak już wracały w naszą stronę z kimś. Mama przyprowadził dwóch mężczyzn i pokazała na mnie. Jak mnie zobaczyli, wtedy wszystko stało się jasne: jeden z nich pokazał ruchem ręki, że możemy iść za nim. Gdy już znalazłam się blisko ołtarza, po prostu nie docierało jeszcze to do mnie, że to dzieje się naprawdę! To jest niesamowite uczucie i reakcja człowieka. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, tego się nie da nazwać. Ustawili mnie w rzędzie gdzie siedziały osoby na wózkach, obok mnie postawili krzesło dla mamy, żeby sobie usiadła. Okazało się, że to była włoska pielgrzymka, która przyjechała na spotkanie z Ojcem Świętym. Słońce w tym dniu bardzo grzało, tak, że trzeba było nałożyć coś na głowę, żeby nie dostać udaru.
Przyszła najważniejsza chwila tak długo wyczekiwana, kiedy Ojciec Święty przejechał przez plac w swoim papamobile. Radość była wielka, słychać było krzyki i radosne śpiewy.
Moje wzruszenie było tak
wielkie, że nie potrafiłam opanować swoich łez: kiedy samochód zbliżał
się do
nas, bardziej i mocnej biło mi serce! Ojciec Święty wysiadając z
samochodu
popatrzył w naszą stronę i podnosząc swoją rękę Pobłogosławił nas. Po
wygłoszonym do nas wszystkich słowie i udzielonym Błogosławieństwie Bożym
dla każdego, ks.
Stanisław Dziwisz ruchem ręki pokazał, że można podchodzić z osobami
niepełnosprawnymi do Ojca Św.
Kiedy
zbliżałam się do Ojca Świętego
mama bardzo chciała zrobić zdjęcie więc spytała głośno:
- Czy ktoś mnie rozumie? Czy mógłby nam zrobić zdjęcie?
- Tak. Proszę podać mi aparat, ja wam zrobię – był to głos księdza
Stanisława
Dziwisza.
Mama przejęta i zaskoczona, że ktoś zrozumiał, podała aparat ks. Stanisławowi Dziwiszowi
niechcący
wypuściwszy wózek wraz ze mną
z rąk, a ja prosto podjechałam do Ojca Świętego, który mnie złapał.
Wtedy zapytał mnie o moje
imię po włosku. Powiedziałam, że mam na imię Marta. Kiedy Ojciec Św.
usłyszał
mnie, że powiedziałam w języku polskim, to zaraz powiedział:
- O Polacy! - i tak mocno mnie przytulił
do siebie robiąc
mi Znak Krzyża na moim czole, a ja płacząc zaczęłam powtarzać:
- Mój kochany
Ojcze święty! - Tyle
chciałam Mu powiedzieć i się zapytać,
ale nie mogłam, nie dałam rady, emocje były zbyt duże!
Ojciec Św. zaczął się pytać skąd jesteśmy?
Odpowiedziałam, że z Milówki! Ojciec
Św.
powiedział do mnie:
– My
się jeszcze jutro spotkamy.
Bazylika , jej ogrom mnie przerażał a zarazem zachwycał. Oto dotarła do nas wspaniała wiadomość! Możemy iść na audiencje prywatną do Ojca Świętego.
Drugi dzień rozpoczęliśmy jak zwykle zwiedzaniem przepięknych rzymskich budowli. Zwiedzaliśmy kolejne kościoły, aż w końcu dotarliśmy na aulę audiencyjną.
Zrobiło się wielkie
zamieszanie, nikt nie zwracał uwagi, że jestem na wózku, każdy nas
wyprzedzał
jak na wyścigu, kto silniejszy, kto szybszy, kto bliżej stanie, kto go
dotknie, a ja jak
zwykle na końcu .
„Chyba sobie odpuścimy te przepychanki” - pomyślałam sobie – „ ja już
byłam
najbliżej jak to możliwe”. Wiec mówię mamie:
- Niech idą inni, mnie już było dane z nim rozmawiać
- wiec zostałyśmy na końcu, jak zawsze.
Nagle, jakieś zamieszanie wokół mnie i mojej mamy. Podchodzą
ochraniarze i tłumaczą
mamie językiem migowym, żebyśmy szły
za nimi. Wskazali na drugie drzwi, przez które, bez tłoku przejechałam,
a mama
ze mną. Znalazłam
się przed samym
tronem mojego świętego.
Poprawiają mnie,
układają i oto po raz
drugi znalazłam się zaledwie kilka kroków od pięknego tronu, na którym
za
chwilę miał usiąść ten wyczekiwany przez wszystkich Wysłannik Boga na
ziemi,
Wielki Jan Paweł II.
Boże - ja znowu jestem tak blisko, znowu najbliżej ze wszystkich. Nagle
naprzeciw mnie otwierają się drzwi,
w
których pojawia się On. Idzie powolnym krokiem, lekko pochylony, ale na
jego
twarzy widać uśmiech. Jego spojrzenie padło na mnie, lekko się
uśmiechnął, a
potem uczynił ręką znak krzyża. Następnie objął spojrzeniem wszystkich
obecnych. Twarz jego promieniała radością, to na nasz widok – Polaków.
Z
wielkiej auli dochodziły okrzyki radości, powitania, roznosił się
piękny polski
śpiew. Teraz
nastąpił czas
przedstawiania poszczególnych pielgrzymek Ojcu Świętemu i przemówienie
jego do
nas, pod koniec którego jego wzrok ponownie padł na mnie. Ojciec Święty
zawołał
do siebie jednego z ochroniarzy i coś mu powiedział na ucho. Po czym
ochroniarz
podszedł do mnie i zaczął ustawiać mój wózek. Nagle Ojciec Święty wstał
i zaczął iść w moją
stronę – do mnie.
Miał się przecież nie witać, miał
nie podchodzić do nikogo. Nie wierzę własnym oczom. Tak, naprawdę
podszedł do
mnie. Przytulił mocno do siebie, nachylił się nade mną i powiedział mi
do ucha:
- Proszę cię o modlitwę, bo to wy niepełnosprawni, cierpiący, jesteście moją nadzieją i siłą, wy, którzy pomagacie mi dźwigać ten świat przez swoje modlitwy, cierpienia, bóle dnia codziennego.
Zamarłam
w bezruchu, nie umiałam nagle pojąć
co się dzieje, przecież to ja chciałam prosić go o modlitwę, nie
zdążyłam to
Jan Paweł II poprosił mnie. Obiecałam, że będę się modlić. Ucałował
mnie w
czoło, pobłogosławił, włożył mi do ręki Różaniec i odszedł. Moja radość
i
wzruszenie były tak wielkie, że same łzy płynęły mnie i mojej mamie po
policzkach, ale były to łzy niewiarygodnego szczęścia. Tak bardzo w tym
momencie chciałabym powiedzieć „chwilo trwaj”, nie przemijaj.
Dzisiaj myślę, że przyszedł
się ze mną
pożegnać, tak jak obiecał
poprzedniego dnia, mówiąc: „My się jeszcze jutro spotkamy”.
Nie wiem jak to się stało, dlaczego ja? Kto o tym zdecydował, że to ja
miałam
to wielkie szczęście być tak blisko, rozmawiać, czuć jego dotyk, uścisk
dłoni,
słuchać jak mówi tylko do mnie. Teraz po tylu latach widzę jakie miałam
szczęście, że tu na ziemi dane mi było spotkać Świętego Człowieka wśród
żywych,
który za tak krótki już czas będzie wyniesiony na ołtarze. Tak to
prawda mam
swojego świętego w niebie.
Często się
zastanawiam czym sobie
zasłużyłam, że tak mnie wyróżniłeś Panie.
Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących). | ||
Powrót
na
stronę główną
Info
o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.
Legalność
materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców. Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl |
||
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl.
Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl,
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół
redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl |
||